Piwnica,
w której mieszkał bohater naszej opowieści nie należała do
najbardziej czystych. Któż by bowiem dbał o porządek w bloku,
gdzie bieda i wykluczenie wygląda z każdej odrapanej ściany i
wybitej dziury. Nasz bohater nie ma imienia – jest pająkiem, który
zadomowił się w piwnicy jednej z rodzin tego czteropiętrowego
bloku. Rozpostarłszy swoją sieć w prawym rogu sufitu, stał się
niemym świadkiem zdarzeń, które rozegrały się pewnego
przedpołudnia.
Najpierw
w piwnicy zapaliło się światło. Pająk wiedział już, że to
zwiastuje przybycie którejś z istot ludzkich, może nawet którejś
z jego obszaru zamieszkiwania. Tak też było w istocie. Mała istota
otworzyła drzwi i szybko weszła do środka. Gdy podekscytowana
wyciągała kamienie z kieszeni, zjawiła się druga istota, o wiele
większa i z podniesionym głosem odezwała się do mniejszej:
–
Znowu znosisz kamienie?
–
To są minerały – odpowiedziała zalękniona, szybko cofając się
do tyłu.
Michał
wiedział, że ręka ojca jest równie ciężka jak szybka, a gromów
można się spodziewać w każdej chwili. Odruchowo cofnął się
więc dwa kroki, ale nie uchroniło go to od razu, jaki wymierzył mu
ojciec w głowę.
–
W szkole byłeś?! – zapytał ojciec tonem oczekującym uległości.
Widząc jednak paraliż chłopca, zapowiedział groźnie: Za pięć
minut wracam i tych kamieni ma tu nie być, a jeżeli okaże się, że
nie byłeś w szkole, to nie chciałbym być w twojej skórze!
Ojciec
pogroził palcem i wyszedł, pozostawiając syna samego, choć tak
naprawdę nie był sam. Niemy świadek spod sufitu, choć nie
rozumiejąc co zaszło, patrzył...