Kot rozpędza mieszkańców całej wioski.
Starożytne podanie głosi, że myszy zjadły króla Popiela. Powszechnie panuje przekonanie, że to bajka, gdyż myszy są tak bojaźliwe, że nie tylko na człowieka, ale nawet na małe zwierzęta nie rzucają się. Jednakże trzeba wiedzieć, że dziś wszędzie są koty, które tępią myszy, a bardzo dawno temu w naszym kraju kotów nie było. Wyobraźmy sobie, co to się działo dawniej, kiedy koty były u nas nieznane. Jeżeli jeszcze do myszy dołączyły szczury, wtedy nie byłoby nic niepodobnego, aby te dwa gatunki zwierząt nie mogły zagryzać ludzi. Dość na tym, że w pewnej wsi przed kilkuset laty myszy i szczury biegały stadami, a tak były zuchwałe, że kiedy ludzie zasiedli do jedzenia, wdrapywały się na stół i zabierały sobie najlepsze kąski.
Zdarzyło się któregoś dnia, że przez tę wieś jechał konno pewien panicz z obcego kraju, a że był to wielki wielbiciel kotów, przeto miał ze sobą zawsze jednego w podróży. Kot ten tak się przyzwyczaił do konnej jazdy, że siedział sobie spokojnie na siodle nieporuszony. Ów panicz wszedł z kotem do karczmy, gdzie szczury i myszy jak owce biegały. Zobaczywszy to kot, rzucił się zaraz w pościg, zaczął je łapać i zagryzać. Niedługo potem leżały całe kupy zagryzionych myszy i szczurów. Dziwowali się wielce temu gospodarze i w ogóle mieszkańcy wioski, gdyż podobnego zwierzęcia nigdy jeszcze nie widzieli. Na koniec zapytali się podróżnego, co to za zwierzę. Ów panicz, jako że z niemieckiego kraju pochodzący, nie umiał wiele po polsku, przeto nie mógł im powiedzieć nazwy przeciwnika mysiego i szczurzego rodu, dopiero służący, umiejąc nieźle po polsku, wytłumaczył, że zwierz ten nazywa się kotem, i tępi on myszy i szczury.
Gospodarze zaczęli się naradzać, by kupić tak użyteczne zwierzę, ażeby się w końcu uwolnić od myszy i szczurów. Przystąpili zatem do owego podróżnego i zapytali się, ile by chciał za tego kota. Ponieważ, jak już powiedzieliśmy, ledwie kilka słów umiał po polsku, przeto przez służącego kazał im powiedzieć, że żąda za kota sto złotych. Powiedział to dla żartu, gdyż nie myślał, aby tyle pieniędzy dostał, bo w jego stronach można było kupić kota za kilka złotych. Mieszkańcy wioski jednakże, bardzo od szczurów i myszy dręczeni, wnet sto złotych zebrali i przynieśli. Podróżny niechętnie rozstawał się z kotem, ale że dał słowo, a sto złotych też piechotą nie chodzi, przeto zostawił im kota w karczmie, dosiadł konia i ruszył dalej w drogę ze służącym, który jechał na drugim koniu.
To dopiero była uciecha we wsi, że wkrótce gryzonie będą wytępione. Z tego powodu zaczęła się pijatyka, gdyż trzeba było opić tak ważny zakup. Gdy tak w najlepsze piją, a kot myszy i szczury morduje, wtem jeden z gospodarzy krzyknie: „Moi panowie, zapomnieliście się zapytać owego Niemca, czym ten kot będzie się żywić, kiedy wszystkie myszy i szczury wydusi?”. Cała gromada przyznała słuszność mówiącemu, zatem wybrano posłem Macieja, który miał szybkiego konia, aby gonił czym prędzej owego cudzoziemca. Maciej wnet też dopędził podróżnego i zapytał się: „Szanowny panie Niemcze, a co ten kot jeść będzie, gdy wszystkie szczury i myszy wydusi?”. Podróżny, nie zrozumiawszy zapytania, rzekł: „Was?”, to jest „Co?”, bo „was” po niemiecku znaczy „co”. Maciej zaś rozumiał, że Niemiec mówił: „was” tj. mieszkańców wioski ów kot jeść będzie, dlatego nie czekając dłużej, czym prędzej konia zawrócił i największym galopem pospieszył do domu, oświadczając tę smutną nowinę: „Mości panowie, Niemiec powiedział, że jak kot wszystko wydusi, to nas jeść będzie!”.
Powstała wielka trwoga. Gospodarze krzyczeli: „Ratujmy nasze żony i dzieci!”. Zaraz wszyscy uciekli ze wsi do lasu, gdzie się rozłożyli obozem. Karczmę z kotem zatarasowali, okna zamknęli i napisali na drzwiach: „Tu powietrze zaraźliwe”, aby się podróżni nie dobijali, przez co mogliby kota wypuścić.
Kot przez kilka dni siedział w ciemnej izbie, żywiąc się myszami, ale potem wyszukał sobie wyjście na dach, gdzie się wylegiwał na słońcu. Zwiedzał także inne domy, ale karczmę obrał sobie za swoją główną siedzibę. Po czterech tygodniach gospodarze w nadziei, że kot już nie żyje, wysłali znowu Macieja na zwiady. Ten dosiadłszy konia, puścił się do wsi, a przyjechawszy przed oberżę, otworzył okiennice, aby się przekonać, czy nie leży gdzieś owa bestia pożerająca ludzi. Kot, zobaczywszy człowieka, ucieszył się wielce, zeskoczył zaraz z dachu i wskoczył na siodło, gdyż do tego był przyzwyczajony. Przeląkł się okropnie Maciej, zaciął konia i w największym galopie pognał do lasu, chwytając się raz po raz za gardło, aby go kot nie zagryzł. W końcu udało mu się jakoś zeskoczyć z konia, który razem z kotem pędził dalej wprost do obozowiska.
Gospodarze zobaczywszy kota na koniu, wydali okrzyk rozpaczy, myśląc, że zagryzł on Macieja, a teraz przyjechał ich pozagryzać. Mieszkańcy wioski zaczęli uciekać we wszystkie strony.
Kto wie, co byłoby się jeszcze stało, gdyby właśnie nie nadjechał ów podróżny ze służącym, który w końcu objaśnił mieszkańcom dokładnie co do kota. Wrócili wszyscy do wioski, wielce zawstydzeni, że się ulękli takiego małego zwierzątka. Z tego widać wyraźnie, do czego prowadzi ciemnota i zbyteczna obawa.
Kot przez kilka dni siedział w ciemnej izbie, żywiąc się myszami, ale potem wyszukał sobie wyjście na dach, gdzie się wylegiwał na słońcu. Zwiedzał także inne domy, ale karczmę obrał sobie za swoją główną siedzibę. Po czterech tygodniach gospodarze w nadziei, że kot już nie żyje, wysłali znowu Macieja na zwiady. Ten dosiadłszy konia, puścił się do wsi, a przyjechawszy przed oberżę, otworzył okiennice, aby się przekonać, czy nie leży gdzieś owa bestia pożerająca ludzi. Kot, zobaczywszy człowieka, ucieszył się wielce, zeskoczył zaraz z dachu i wskoczył na siodło, gdyż do tego był przyzwyczajony. Przeląkł się okropnie Maciej, zaciął konia i w największym galopie pognał do lasu, chwytając się raz po raz za gardło, aby go kot nie zagryzł. W końcu udało mu się jakoś zeskoczyć z konia, który razem z kotem pędził dalej wprost do obozowiska.
Gospodarze zobaczywszy kota na koniu, wydali okrzyk rozpaczy, myśląc, że zagryzł on Macieja, a teraz przyjechał ich pozagryzać. Mieszkańcy wioski zaczęli uciekać we wszystkie strony.
Kto wie, co byłoby się jeszcze stało, gdyby właśnie nie nadjechał ów podróżny ze służącym, który w końcu objaśnił mieszkańcom dokładnie co do kota. Wrócili wszyscy do wioski, wielce zawstydzeni, że się ulękli takiego małego zwierzątka. Z tego widać wyraźnie, do czego prowadzi ciemnota i zbyteczna obawa.
Polecane materiały (książki, e-booki i audio-booki):
Polecane artykuły:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz