Jedną z ciekawszych
metod wykorzystywanych w psychoterapii jest tak zwana krzykoterapia.
Jak można spodziewać się po nazwie, w metodzie tej za formę
terapii służy krzyk. Nie będziemy tu podawać sposobu wykonania
tej metody krok po kroku, ponieważ wariantów jest dużo, a
wszystkie sprowadzają się do tego samego: Należy z całej siły
wykrzyczeć swoje frustracje, negatywne emocje, ból, żal...,
obojętnie co.
Ogólnie możemy dokonać
podziału na dwie szkoły. Pierwsza mówi, że należy werbalnie (za
pomocą słów) wykrzyczeć wszystko, co w nas siedzi, a druga
twierdzi, że wystarczy sam krzyk, nie trzeba artykułować swoich
problemów. Musimy więc wybrać dla siebie taki wariant, który
będzie najlepiej pasował do naszej natury. Po krótkim
zastanowieniu lub kilku próbach, intuicyjnie znajdziemy dla siebie
odpowiednią formę. W każdym wariancie, jaki użyjemy, poza
krzykiem musimy wyzwolić z siebie negatywne emocje, złość,
agresję, wszystko, co jest w nas złe. Niech to będzie naprawdę
niepohamowany krzyk, dzika rozpacz, która wypływa z głębi naszego
serca, naszego jestestwa.
Technikę tę możemy
stosować samemu, krzycząc w próżnię gdzieś z dala od ludzi, lub
krzyczeć w poduszkę w swoim pokoju. Można także stosować ją z
drugim człowiekiem, trzymając go za ręce lub za barki i
wykrzykiwać mu swój ból. Jeżeli powodem naszych problemów jest
jakiś człowiek, można odegrać nawet scenkę, w której pomocnik
będzie udawał naszego krzywdziciela, któremu wykrzykujemy zarzuty.
Metoda ta jest bardzo
prosta w użyciu, choć energetycznie dosyć wyczerpująca. Przynosi
emocjonalne oczyszczenie i zrównoważenie. Nie możemy trzymać w
sobie frustracji, gdyż są one zatrutym źródłem, które każdego
dnia zalewa nas swoimi toksynami. Krzykoterapia jest jedną ze
skutecznych metod pozwalających na zredukowanie frustracji, choć
jest ona ich skrajnym reprezentantem. Za jej pomocą likwidujemy
jednak tylko skutki, a nie przyczyny, więc nie jest ona tak
skuteczna i wszechstronna jak chociażby technika wybaczania.
Z uwagi na sporą
prymitywność, wręcz barbarzyńskość tej metody, w tym pierwszym
okresie walki ze złem, które w nas jest, możemy, stosując ją,
wyzwalać z siebie agresję także fizyczną. Możemy wzmocnić
efekty tej metody poprzez fizyczne wyżycie się, uderzając na
przykład w ścianę czy w drzewo, lub łamiąc patyki, rozbijając
deski, cegłówki, różne rzeczy. W tym pierwszym okresie możemy
sobie na to pozwolić bez obawy o jej szkodliwe działanie, o którym
mówiliśmy w poprzednim rozdziale, ponieważ z początku jest w nas
tyle zła i negatywnej energii, że zbytnio nie wpłynie to na nas.
Jeżeli jednak mamy w sobie dość siły i uważamy, że jesteśmy w
stanie obyć się bez tej techniki, to nie wyzwalajmy w sobie
agresji. Im mniej w nas zła, tym lepiej. Przejdźmy od razu do
bardziej subtelnych metod lub ograniczmy się tylko do samego
dzikiego krzyku, aby wyrzucić z siebie emocje.
Nigdy świadomie nie próbowałam wykrzyczeć swoich emocji. Ale gdy ktoś mnie zdenerwował i zaczęłam krzyczeć po prostu z nadmiaru tego wszystkiego, faktycznie skutkowało. Teraz próbuję nad tym panować bo wrzaski są źle odbierane przez wścibskich sąsiadów... Niemniej fajnie byłoby iść gdzieś, gdzie nie ma ludzi i się wykrzyczeć do woli.
OdpowiedzUsuń