Pójdźmy jednak dalej i
zadajmy sobie pytanie, kto zazwyczaj zastanawia się nad sensem
życia? Czy zastanawiają się nad nim osoby szczęśliwe? A może
zakochane? A może ci, którzy realizują właśnie swoją pasję?
Jasne, że nie. Oni chłoną Życie, biorą z niego pełnymi
garściami, nie tracą czasu na niepotrzebne zastanawiania. Kto zatem
zastanawia się? Zastanawiają się przede wszystkim ci, którzy albo
mają na to czas (czyli nie mają co w swoim życiu robić), albo ci,
którzy są w nim nieszczęśliwi, którzy dostrzegają rozbieżność
między swoimi wyobrażeniami a Rzeczywistością. Pytania o sens
życia prawie zawsze zadają sobie także osoby będące w depresji
lub z myślami samobójczymi, ale ich podłoże jest to samo:
zniekształcone postrzeganie rzeczywistości – albo przez depresję
jako chorobę psychiki, albo przez ociemniałą świadomość, która
niewłaściwie interpretuje rzeczywistość. Jak tylko uda się im
uzyskać poczucie szczęścia, nawet bez dojścia do duchowego
oświecenia, całe to ich zastanawianie się nad sensem życia znika.
Nagle życie ma dla nich sens! Są tak pochłonięci przeżywaniem
tego, co się dzieje, że nawet do głowy im nie przyjdzie
zastanawiać się, czy życie ma sens. A śmierć? – pytacie.
Przecież kiedyś to się skończy... Trzeba będzie umrzeć... Jeśli
byliście choć raz szczęśliwi lub zakochani to znacie odpowiedź,
jaką w tym stanie się udziela. Brzmi ona: I co z tego? Wszystko się
kiedyś kończy. Dlatego ja nie tracę czasu na niepotrzebne
dywagacje, tylko chłonę życie, bo taki jest mój udział...
Rozwój duchowy
człowieka, zwłaszcza ten w ujęciu dalekowschodnim wbrew pozorom
nic do nas nie dodaje, przeciwnie – ukazuje nam, jak wiele musimy
od siebie odjąć (stereotypy, pożądania, oczekiwania itd.), aby
ujrzeć czystą Rzeczywistość i zachwycić się nią. Można więc
powiedzieć, że rozwój duchowy to powrót do swojej czystej natury
i jako taki staje się celem i sensem życia.
Sens życia religijny
Pozostaje teraz, na
koniec, przejść do ostatniej sfery, czyli do wiary. Rozwój duchowy
nie jest tożsamy ze sferą religijną, stąd też wyraźnie te dwie
sfery rozdzieliliśmy tutaj, choć uznajemy, że bez rozwijania
swojej duchowości nasza wiara pozostaje martwa. Żywa wiara
chrześcijańska wymaga rozwiniętej duchowości, jest to konieczny
warunek. Może dlatego tak wielu wiernych może i nawet modli się,
ale uważa Pana Boga bardziej za postać mityczną niż za żywą
Istotę.
Przechodząc do wymiaru
wiary, odpowiedź na pytanie o sens życia ziemskiego, łącznie ze
śmiercią jako kresem wszystkiego, co ziemskie, jest oczywista.
Jesteśmy tutaj na Ziemi dani tylko na chwilę i nie po to
bynajmniej, aby używać życia, ale po to, aby poprzez wiarę,
miłość i uczynki zasłużyć sobie na życie wieczne. To ono jest
dla nas (ludzi wierzących) celem i sensem życia. A śmierć? Śmierć
jest końcem tego, co przemijalne, a początkiem tego, co wieczne.
Czy życie wieczne jest nagrodą za „dobre” życie? Z pewnością,
ale tylko w niewielkim stopniu. Najwyższą i największą dla nas
nagrodą będzie stała bliskość z Panem Bogiem. Jako ciekawostkę,
a może dla niektórych i nadzieję zaznaczmy, iż bliskość z Panem
Bogiem (na różnym zresztą poziomie) możemy uzyskać już tutaj na
Ziemi, wystarczy tylko ożywić swoją wiarę i uczynić Pana Boga
celem swojego życia. Jest to możliwe, choć niewielu decyduje się
na zamianę swego ziemskiego życia na Boga, a szkoda, bo – choć
jest to trochę inna droga niż konsumpcjonizm – daje ona równie
dużo satysfakcji i kolorów (a może i więcej) co życie zwykłych,
szczęśliwych ludzi. Na temat pogłębiania i ożywiania swojej
wiary piszemy na blogu „Wiara jest super”.
Polecane materiały (książki, e-booki i audio-booki):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz