czwartek, 8 czerwca 2017

Deska antystresowa - opowieść prawdziwa

    Ostatnio prezentowaliśmy opowieść pt. "Za późno" a dziś kolejna opowieść, jak najbardziej prawdziwa. Choć wydaje się ona zabawna, spójrzmy na nią od strony tego człowieka, którego ona dotyczy: co w nim musiało się dziać, skoro tak się zachował...

prawdziwe opowieści

Deska antystresowa

Najlepiej udawać, że się nic nie widzi – pomyślał Tomek, widząc jak klient knajpki, w której pracował, oparł ręce o ścianę i zaczął w nią mocno uderzać głową. Co prawda na ścianie wisiała tabliczka zwana „deską antystresową” z napisem „Tu uderzać głową” i nakreślonym kołem, gdzie uderzać, ale Tomek nie sądził, że ktoś potraktuje to tak dosłownie.
 
Była to zwykła, żartobliwa deseczka, gadżet, jakich można spotkać wiele. Ta akurat była „deską antystresową” z wypisaną obok instrukcją obsługi, informującą o tym, że aby pozbyć się stresu, należy wziąć rozkrok, oprzeć ręce o ścianę, dobrze wymierzyć i mocno uderzyć głową w narysowane w środku deski koło.

Nieobliczalny klient nie poprzestał na jednym razie. Zaraz uderzył głową drugi raz, a za nim trzeci. Każde kolejne uderzenie było mocniejsze od poprzedniego. Po tym ekscesie klient jak gdyby nic usiadł przy stoliku obok i zadzwonił na pogotowie, aby dowiedzieć się o warunki oddania spermy. Taki żart...

Tomek nie tyle bał się niezrównoważonego klienta, co czuł się niepewnie przebywając z nim sam na sam – w lokalu poza nimi nie było nikogo. Najlepiej udawać, że się nic nie stało – powtarzał sobie w myślach. – Jakby go tu nie było... Lepiej nie patrzeć w ogóle w jego stronę... – zawyrokował Tomek. – Nie wiadomo, co go może sprowokować...
 
Opowiadając później tę przygodę, wydała się ona nawet zabawna, to też znajomi, którym ją Tomek opowiadał, prosili po raz kolejny o jej powtórzenie.

– No, już mówiłem – odezwał się znudzony Tomek. – Siedzę ja sobie za barem, a tu włazi jakiś gostek, rozgląda się po pustej sali, podchodzi do ściany obok mnie, na której wisi „deska antystresowa”, czyta ją uważnie i nagle – ja patrzę – a ten opiera ręce o ścianę i... bach!, bach!, bach! Z całej siły głową o tę deskę.

– I co ty na to? – zapytała rozbawiona Małgośka.

– Nic. Udawałem, że nie widzę. Nie wiadomo czego się po takim spodziewać. Patrzyłem przez okno i powtarzałem sobie: Nic się nie stało..., nic się nie stało...

Całe towarzystwo zaśmiało się głośno. Takiej historii jeszcze nie słyszeli...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wspomóż mnie lub zostań moim patronem już od 5 zł - sprawdź szczegóły