Po wybraniu odpowiedniej
oprawy i scenografii, a także po wznieceniu w sobie miłości i mocy
dobrego władcy, przywołujemy teraz z pamięci to rzeczywiste
zdarzenie, które miało w naszym życiu miejsce. Postarajmy się nie
wywoływać w sobie negatywnych uczuć i emocji, lecz przedstawmy je
bezemocjonalnie podobnie, jak mama tłumaczy dziecku, dlaczego źle
postąpiło. Spróbujmy wysłuchać „oskarżonego”, niech wypowie
się, dlaczego to zrobił, jakie pobudki nim kierowały. Jako ktoś
wyżej rozwinięty od niego, posiadający większą moc i rozumienie
doskonale rozumiemy, dlaczego tak postąpił. Mogło to być ze
strachu, z głupoty, z winy alkoholu, chciał się przed kimś
popisać, nie mógł nad sobą zapanować, nie myślał, że sprawi
nam ból, różnie... Musiał być jakiś powód, że tak postąpił.
Poszukajmy czegoś na jego usprawiedliwienie. Może był zrozpaczony,
może przepełniała go frustracja, gniew, żal, zazdrość,
desperacja, zniechęcenie do życia, nienawiść do ludzi, może
kierowały nim kompleksy, uprzedzenia, poczucie winy czy niska
samoocena, może był zaślepiony przez miłość, żądzę
pieniądza, bał się o siebie, o swoją rodzinę...
Człowiek sam z siebie
nie jest raczej zły. Jego złe zachowanie zazwyczaj jest efektem
jakichś problemów wewnętrznych lub życiowych. Znajdźmy je. Choć
to może nie być łatwe, musimy to zrobić. Musimy naszego
krzywdziciela „ubrać” w ludzką twarz, zobaczyć, że tak
naprawdę nie jest to bestia, tylko ktoś bardzo skrzywdzony przez
innych, przez los, często jeszcze w dzieciństwie. Jest to osoba
godna użalenia się nad nią, która prowadzi bardziej nieszczęśliwe
życie niż my. Może dlatego tak często się upija, wybucha złością
i agresją? Spróbujmy dobrze zrozumieć całą zaistniałą
sytuację. Dla lepszego zrozumienia postarajmy się wejść w jego
skórę i prześledźmy całą sytuację z jego punktu widzenia, co
mógł czuć i myśleć podczas tego zdarzenia, jakie motywy nim
kierowały. Z pewnością pomoże to nam dostrzec w nim podobnie
nieszczęśliwą duszę jak nasza, która straciła panowanie nad
swoim życiem.
Uczłowieczywszy naszego
krzywdziciela, rozumiejąc jego zachowanie, zlitujmy się nad nim.
Przestańmy go oskarżać i nienawidzić, raczej zasmućmy się nad
jego losem. Mając w sobie moc płynącą ze swojej siły, szczerze
przebaczmy mu jego winy. Okażmy mu miłosierdzie. Przecież sami też
bez winy nie jesteśmy i często sami wyrządzany innym krzywdę.
Chcemy, aby nam wybaczyli. Pokażmy im, że zasługujemy na to, że
pomimo tego, iż jest to bardzo trudne, sami zdobyliśmy się na to i
wybaczyliśmy naszym krzywdzicielom. Jak inaczej moglibyśmy się
modlić do Boga: „I odpuść mi moje winy, jak i ja odpuszczam
moim winowajcom”. To prawda bardzo oczyszczająca. Pamiętam
pierwszy raz, jak świadomie wypowiedziałem te słowa podczas
modlitwy, kiedy rzeczywiście w tym momencie odpuściłem winę
swojemu winowajcy. To było niesamowite uczucie i takie pełne
orzeźwiającej mocy...
Przebaczywszy naszemu
winowajcy, pogódźmy się z nim (cały czas będąc w tej naszej
wyimaginowanej rzeczywistości) i pozwólmy mu odejść. Pożegnajmy
się z nim jak z przyjacielem i powiedzmy mu coś w tym rodzaju:
Przykro mi przez to,
co się stało, ale wybaczam ci. Choć pozostanie to w mojej pamięci,
nie mam już do ciebie żalu. Teraz pozwalam ci odejść. Nie możesz
zostać ze mną. Należysz do przeszłości, a ja chcę iść dalej.
Muszę odzyskać swoje życie. Żegnaj zatem. Rozstaję się z tobą
w zgodzie, ale nie wracaj do mnie więcej. Twoje miejsce jest w
przeszłości. Wracaj więc do siebie.
Polecane artykuły:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz