Edyta
z Przemkiem nie musieli zginąć w wypadku samochodowym, który za
ich sprawą wydarzył się pewnego dnia – oboje mogli żyć, byli
przecież jeszcze tacy młodzi... Można powiedzieć, że to właśnie
młodość przywiodła ich do nieszczęścia. Oboje byli współwinni
tego, co się stało. Winą po stronie Przemka było umiłowanie
szybkiej jazdy, tak powszechne przecież wśród dwudziestolatków;
winą zaś Edyty była nieokiełznana jeszcze emocjonalność, brak
kontroli nad swoimi emocjami, także powszechna w jej młodym wieku.
Przemek,
jadąc z Edytą na przejażdżkę poza miasto, coraz bardziej
przyśpieszał, jakby chciał zaimponować swojej dziewczynie
możliwościami samochodu. Na nic zdały się prośby Edyty, aby
zwolnił – im bardziej nalegała, tym bardziej on z nieukrywaną
radością dociskał pedał gazu. Samochód gnał po krętej drodze
jak pocisk wystrzelony z lufy karabinu, mijając w okamgnieniu innych
użytkowników ruchu.
Żarty
dla Edyty skończyły się już dawno temu. Wbita w swój fotel
próbowała nakłonić chłopaka do zaprzestania tego szaleńczego
wyścigu na różne sposoby. Nic nie pomagało. Bezradność, w
jakiej postawił ją Przemek, wzbudzała w niej złość i
frustrację. Emocje gęstniały i przybierały coraz bardziej
fizyczną postać. W końcu nie mogąc doczekać się realizacji
swoich nawoływań, Edyta w nerwach wyjęła kluczyki ze stacyjki,
myśląc, że silnik samochodu zgaśnie i ten sam się zatrzyma bez
łaski chłopaka. Biedna nie wiedziała, że po wyjęciu kluczyków
kierownica samochodu się zablokuje.
Trudno
sobie wyobrazić co działo się w rozpędzonym samochodzie, który w
szybkim tempie zbliżał się do ostrego zakrętu, kiedy nad
samochodem nie ma żadnej kontroli. Były to nie więcej jak trzy
sekundy. Ostatnie trzy sekundy ich młodego życia...
Powyższa opowieść pochodzi z książki pt. "Historie prawdziwe", która niedawno ukazała się w sprzedaży. Na stronie książki można pobrać darmowy fragment.
Polecane artykuły: